Matko pogmatwanych!

Wniebowzięcie.

Parę lat temu w klasztorze, w którym mieszkałem odbywały się rekolekcje prowadzone przez misjonarzy pracujących w Brazylii. W czasie tych rekolekcji miało miejsce bardzo wzruszające zdarzenie.

Jako temat tych rekolekcji misjonarze wykorzystali słowa św. Filipa apostoła skierowane do Jezusa „Pokaż nam Ojca” (J 14, 8).

Pewna kobieta uczestniczyła w tych rekolekcjach prosząc Boga, żeby pokazał jej matkę. Słowa św. Filipa z Ewangelii: „Pokaż nam Ojca”, sprowokowały ją do modlitwy o doświadczenie tego, kim jest matka. Relacja tej kobiety ze swoją matką była bardzo zła. W swoim życiu sporo wycierpiała od swojej matki, która powinna ją chronić i kochać najbardziej. Zamiast miłości doświadczyła od niej sporo krzywdy. Złe i bolesne doświadczenia związane z matką stały się powodem zranień, które okazały się źródłem wielu ograniczających jej życie problemów. Kobieta modliła się, żeby Bóg pokazał jej matkę i żeby swoją miłością uzdrowił relację do najbliższej osoby, która zamiast kochać zadawała ból.

Boży podstęp.

Trzeciego dnia rekolekcji misjonarze opowiedzieli, że zwiedzali tego dnia miasto. W czasie spaceru, spotkali kobietę w ciąży, która nie miała się gdzie podziać. Szukała mieszkania, w którym mogłaby się zatrzymać na parę dni, żeby pozałatwiać swoje sprawy. Misjonarze zapytali się czy ktoś z osób obecnych w kościele, mógłby zaopiekować się przez te parę dni brzemienną kobietą. Na apel misjonarzy zgłosiła się w kościele tylko jedna osoba i była to kobieta prosząca Boga, żeby pokazał jej matkę. Wówczas misjonarze wnieśli do kościoła figurkę Matki Bożej Brzemiennej. Ową brzemienną kobietą potrzebującą żeby zabrać ją do siebie była właśnie Maryja. Podstęp misjonarzy miał być przykładem pomocnym w głoszeniu Słowa Bożego. Dla kobiety był to zdumiewający znak, że Bóg jest wsłuchany w jej serce. W tym dniu rekolekcji modlitwa kobiety została wysłuchana. Bóg pokazał jej Matkę…

Przyjąć Maryję.

Wniebowzięcie Matki Bożej wskazuje na cel naszej wiary. Bóg chce zbawić każdego z nas. Przeznaczeniem każdego z nas jest niebo. Bóg chce widzieć nas tam gdzie jest Maryja. Dla Boga jesteśmy bardzo ważni. W tej drodze do nieba Maryja może być naszą Matką, jeżeli tylko weźmiemy ją do siebie (J 19 27b).

Truizmem jest psychologiczne twierdzenie, że rola matki w rozwoju każdego człowieka jest nie do przecenienia. Relacja z matką może mieć wpływ na to jak radzimy sobie z naszym życiem. Maryja może być dla nas Matką w porządku wiary. Nasze życie w ostatecznej perspektywie jest pielgrzymowaniem do nieba. W tej drodze Maryja może być dla nas Matką. Jej osobista droga do nieba była wyjątkowa i trudna. Tym bardziej, kiedy będziemy dbali o relację z Nią, może nam pomóc wtedy, kiedy nasza droga do nieba będzie trudna. Kiedy będziemy dbali o prostą relacje z Maryją może nas Ona uchronić przed złem, grzechem i różnymi głupimi wyborami.

Nie pamiętam gdzie i w jakim kontekście natrafiłem na psychologiczną definicję sweterka. Otóż według tej definicji sweterek jest tą częścią ubioru, które dziecko zakłada wtedy, kiedy matce jest zimno. Jeżeli zinterpretujemy tę definicję nie jako przejaw nadopiekuńczości wielu matek, to będzie nam ona mówić o wrażliwej miłości, która jest charakterystyczna dla kochających matek. Miłość sprawia, że matka jest wrażliwa na zagrożenia i potrzeby swojego dziecka. Przewiduje niebezpieczeństwa. Troszczy się o dziecko nawet jeżeli ono się o siebie nie troszczy. Widzi niebezpieczeństwa jakie zagrażają dziecku, jest wrażliwa na jego potrzeby. Miłość potrafi wyczulić serce matki do tego stopnia, że przeczuwa ona niebezpieczeństwa na drodze dziecka, chociaż dziecko jeszcze ich nie dostrzega.

Wniebowzięcie Matki Bożej może być zaproszeniem byśmy doświadczyli więzi z Maryją jako naszą matka. Nasza pobożność Maryjna bywa przesłodzona, nieczytelna, obarczona napuszonymi sloganami. Dlatego może być nam trudno budować z Maryją prostą i prawdziwą relację.

Co to właściwie znaczy, że Maryja jest naszą Matką? To znaczy, że w tajemnicy świętych obcowania, możemy powierzać się miłości Matki Bożej i możemy ją uważać za naszą matkę. Maryja w Ewangelii kocha swojego Syna i towarzyszy Mu nawet wtedy kiedy jest to bardzo trudne. Maryją będzie towarzyszyć również nam. Nie tylko będzie kibicować nam w drodze do nieba, ale możemy liczyć na Jej pomoc.

Warto mieć mądrych, dobrych i wpływowych przyjaciół. Tym bardziej warto obrać sobie za matkę kogoś tak mądrego, dobrego i wpływowego jak Maryja. Maryja w miłości do Swojego Syna chce, żeby On był w naszym życiu na pierwszym miejscu.

Kiedy nie rozumiemy swojej drogi życia, albo kiedy po prostu sobie z nim nie radzimy, warto wówczas przychodzić do Maryi jako naszej Matki. Jej życie było takie, że mogła go nie rozumieć. Wyjątkowość roli w jaką została wrzucona wymagała od Niej pokory. Bez tej pokory mogłaby nie poradzić sobie z wydarzeniami, których przebieg był zaskakujący. Które były zupełne inne niż te, na które mogła liczyć Matka Mesjasza. Maryja mogłaby być kuszona do tego, aby Bogu nie ufać i aby dać mu się prowadzić. Maryja w Ewangelii pokornie idzie za Jezusem.

W Jerozolimie Maryja, zamiast przy królewskim tronie, towarzyszy Chrystusowi przy krzyżu. Może w niebie dowiemy się co przeżywała, jakie myśli rodziły się w jej sercu kiedy wszystko układało się inaczej, niż scenariusz przewidziany przez tradycję żydowską dla Mesjasza, a przy okazji dla jego matki. Maryja nie popełnia żadnego błędu i dała się prowadzić Bogu w swojej niebywale skomplikowanej i trudnej roli.

W tej prostocie i mądrości w przeżywaniu swojego życia Maryja może być matką szczególnie dla tych, których życie jest pogmatwane, czy tych którzy mają pokomplikowane serce i myśli. W Litanii Loretańskiej mogłoby znaleźć się wezwanie, które byłoby ich reprezentowało. Takim wezwaniem mogłoby być na przykład: Matko tych, którzy mają niespokojne serce, Matko tych, którym trudno jest żyć, Matko nie potrafiących rozeznawać jakie decyzje są dobre, módl się za nami!

W historii Kościoła wśród dzieci Maryi o pogmatwanym i pokomplikowanym sercu nie brakowało nawet zakonników. W moim zakonie, bardzo dawno temu, miał żyć brat, który nie potrafił odnaleźć się w życiu klasztornym. Jego serce było niespokojne. Przeżywał ciągle rozterki. Nie potrafił odczytać swojego powołania. Pewnego dnia postanowił opuścić klasztor, ale wcześniej poszedł pomodlić się przed figurą Matki Bożej. Gdy zakończył modlitwę, okazało się, że nie może podnieść się z kolan. Mógł wstać dopiero wówczas, gdy obiecał, że nie odejdzie z zakonu. Brat ten po tym wydarzeniu zdobył pokój serca. Maryja w ten nietypowy sposób pomogła mu odczytać swoje powołanie.

Stare tradycje, wyrażone często na pierwszy rzut oka w śmiesznych historyjkach, zawierają w sobie doświadczenie ludzi, którzy dzięki Maryi odnajdywali się w życiu. Takie historie mogą być również pomocne nam w odnalezieniu i przeżywaniu charakteru naszej relacji z Maryja.

Maryja uczy, że warto Bogu zaufać, że warto żyć tak, żeby On był na pierwszym miejscu. Kiedy słyszymy, że warto żyć dla chwały Bożej, może budzić się w nas podejrzliwość, że Bóg czegoś od nas chce. Żyjący w II w. św. Ireneusz piszę, że owoce naszego życia będą największe jeżeli będziemy przeżywać nasze życie na chwalę Bożą. Jest tak dlatego, że chwała Boża jest naszą największą chwałą.

Maryja Wniebowzięta, której ziemskie życie pokoju i szczęścia nieba nie przypominało, podpowiada nam, że zawsze warto podejmować takie decyzje, żeby kierować się chwałą Boża. Warto dokonywać takich wyborów, żeby chwała Boża była na pierwszym miejscu. Może w różnych trudnych sytuacjach ktoś z nas odkryje, że Bóg pokazuje mu Maryję jako jego matkę.

„W niebezpieczeństwach, w niedostatkach, w niepewnościach — mówi — myśl o Maryi, przyzywaj Maryję. Niech Ona nigdy nie schodzi z twoich ust, niech nie opuszcza nigdy twego serca, a żeby Jej modlitwa była ci pomocna, nigdy nie zapominaj przykładu Jej życia. Postępując z Nią, nie zbłądzisz; modląc się do Niej, unikniesz rozpaczy, myśląc o Niej, nie zboczysz z drogi. Gdy Ona cię wspierać będzie, nie upadniesz; gdy opiekować się tobą będzie, nie zlękniesz się; gdy przewodniczyć tobie będzie, nie doznasz znużenia; gdy łaskawa dla ciebie będzie, dojdziesz do celu.”

( Św. Bernard z Clairvaux )