Wniebowstąpienie Pańskie

Mk 16, 15-20.

Czy Bóg jest jak prąd?

Pamiętam katechezę, którą prowadziłem przed laty w szkole podstawowej dla uczniów klasy drugiej. Zadałem moim wymagającym uczniom pytanie, dlaczego Pan Bóg jest niewidzialny. Nie spodziewałem się odpowiedzi, które mogłyby mnie zaskoczyć. Byłem przygotowany na każdą odpowiedź. Odpowiedzi dzieci były mi potrzebne, żeby na ich podstawie spuentować katechezę wnioskami zgodnymi z nauką Kościoła. Takimi, które będą jasne i zrozumiałe dla uczniów.

Na pytanie dlaczego Pan Bóg jest niewidzialny uczniowie drugiej kasy odpowiadali w dość przewidywalny sposób. Bóg jest niewidzialny, bo jest duchem, mieszka w niebie.  Jest jak prąd elektryczny, który jest widoczny tylko wówczas kiedy przepływa przez żarówkę…

Jedna z odpowiedzi zachwyciła mnie do tego stopnia, że pamiętam ja pomimo tego, iż od owej katechezy minęło już ponad dwadzieścia lat. Pewna dziewczynka zaprotestowała przeciwko twierdzeniu, że Bóg jest niewidzialny. Bóg jest widzialny. Jest jednak zbyt duży, abyśmy mogli zobaczyć, że to właśnie On przed nami stoi. Według tej rezolutnej uczennicy klasy drugiej sytuacja jest mniej więcej taka jakbyśmy stali przed palcem u nogi Pana Boga i patrząc na ten palec nawet nie przypuszczamy, że to jest palec, a tym bardziej palec Pana Boga.

Bóg nie chce się narzucać…

Odrzucając zbyt cielesne wyobrażenie wyjaśnienia dziewczynki trzeba przyznać, że jej odpowiedź jest mądra i zachwycająca. Zakłada majestat Boga i jednocześnie pełną delikatności bliskość Boga. Odpowiedź dziewczynki zakłada również dość oczywistą ograniczoność naszego poznania. Bóg nie chce się narzucać, chce byśmy byli wolni, dlatego Jego obecność jest dyskretna. Bóg nie chce przytłaczać nas swoim majestatem.

Jeżeli Jezus Chrystus po Zmartwychwstaniu pozostałby z nami w sposób widzialny, bylibyśmy zmuszeni Go uznać. Może byśmy Go kochali, ale w tej miłości nie byłoby wolnego wyboru, gdyż Bóg narzucałby się nam z całą oczywistością. Nasze poznanie Boga z trudem pokonywałoby to co w Chrystusie cielesne, zewnętrzne, podpadające pod zmysły. Z trudem potrafilibyśmy dostrzec w Jezusie, jako człowieku, blask Jego Bóstwa. Wniebowstąpienie było po to, abyśmy nie znali Chrystusa, jak ostrzega św. Paweł, według ciała, ale według ducha (2 Kor 5, 16).

W ostatnim zdaniu Ewangelii Mateusza, Jezus obiecuje, że będzie z nami aż do skończenia świata. Jego obecność blisko nas jest pewna. Jednak aby dostrzec bliskość Boga jest nam potrzebna umiejętność duchowego spojrzenia na świat wokół siebie. Nasze oczy nie są przygotowane na oglądanie Bożego światła. Jesteśmy jak nietoperze, które oślepione światłem tracą orientację. Nawiązując do wypowiedzi drugoklasistki, jesteśmy jak mrówka stojąca u szczytu góry, która nawet nie wie z jakim ogromem się mierzy, nie jest w stanie pojąć, że to przed czym stoi jest niewyobrażalnie większe od niej.

Wniebowstąpienie było zakończeniem ukazywania się Jezusa apostołom. Było im potrzebne, aby dojrzeli w poznaniu Chrystusa. Jezus jest obecny ze swoimi uczniami aż do skończenia świata. Aby można było w to uwierzyć i to zrozumieć, Chrystus po Zmartwychwstaniu uczy apostołów swojego nieznanego im do tej pory sposobu istnienia. Jezus daje się im poznać jako ten ten sam, którego znali wcześniej i jednocześnie jest zupełnie inny. Jest Bogiem i Panem. Siedzi po prawicy Ojca i jednocześnie współdziała ze swoimi uczniami.

Nowy, lepszy świat?

Cokolwiek myślisz o swoim życiu jest w nim obecny kochający Bóg. Możesz być niezadowolony z tego kim jesteś. Może przygnębia cię szarość i beznadziejność upływających dni. Może czekasz na jakiś spektakularny przełom w swoim życiu. Masz nadzieję, że po nim wszystko w twoim życiu będzie inne, prostsze i lżejsze. Może jednak być tak, że żadnego przełomu nie będzie.  Nie wydarzy się nic takiego, co nadałoby ciekawszy bieg twojemu życiu. Apostołowie idący za Chrystusem uczyli się wypatrywać Jego bliskości w tym co ich spotyka.

W scenie Wniebowstąpienia z Dziejów Apostolskich, po tym jak Jezus został uniesiony w górę, aniołowie pytają się bezradnych uczniów, dlaczego wpatrują się w niebo? Tak jakby chcieli przypomnieć obietnicę Jezusa, że jest i będzie blisko nich.

Pomimo tego, że po Wniebowstąpieniu uczniowie nie mogą zobaczyć Chrystusa w cielesnej postaci, będzie On blisko i będzie współdziałał z nimi. Żeby to zrozumieć uczniowie muszą patrzeć nie tylko w obłoki, ale powinni rozejrzeć się wokół siebie. W ich życiu i zadaniach które podejmują, doświadczą obecności Boga.

Ksiądz Twardowski napisał, że nawrócić się oznacza patrzeć na swoje życie tak, aby dostrzec, że Bóg jest blisko. Może przełom, na który czekasz polega właśnie na tym. Może zamiast czekać na zmianę jakichś okoliczności zewnętrznych trzeba rozejrzeć się wokół siebie dostrzegając, że Bóg działał i działa w naszym życiu.

Do tego jest jednak potrzebna wrażliwość i przenikliwość jaką miała moja uczennica z klasy drugiej potrafiąca dostrzec Boga, chociaż nie dostrzegali go inni.


„Jeśli powiesz: Pokaż mi swojego Boga, powiem tobie: Pokaż mi swojego człowieka, a ja ci pokażę mojego Boga. A więc pokaż, czy oczy twojej duszy widzą, a uszy twego serca słyszą.”

Ci bowiem, którzy widzą oczyma ciała, dostrzegają to wszystko, co się dzieje w tym życiu ziemskim, i wykrywają różnice zachodzące między rzeczami;  jak np. światło i ciemność, biel i czerń, piękno i brzydota, harmonia i nieład, proporcja i dysproporcja, nadmiar i niedobór. To samo należy powiedzieć o tym, co podpada pod słuch, a więc dźwięki, które są albo ostre i przykre, albo też przyjemne. Rzecz ma się podobnie z uszami serca i oczyma duszy, aby mogły słyszeć i widzieć Boga.

Boga widzą ci, którzy Go potrafią widzieć, to znaczy ci, co mają otwarte oczy duszy. Chociaż bowiem wszyscy mają oczy, u niektórych są one zaćmione i dlatego nie mogą zobaczyć światła słonecznego. Z tego jednak, że ślepi nie widzą, nie wynika, iż słońce nie świeci, lecz że oni są dotknięci ślepotą. Tak i ty masz zaćmione oczy swojej duszy z powodu grzechów i złych czynów twoich.

Dusza człowieka powinna być czysta jak lustro odbijające promienie. Jeżeli lustro pokrywa rdza, nie można w nim zobaczyć ludzkiej twarzy. Tak samo jeśli w człowieku byłby grzech, nie może on widzieć Boga.

Jeżeli jednak chcesz, możesz zostać wyleczony. Powierz się Lekarzowi, a On nakłuje oczy twojej duszy i twego serca. Któż jest tym lekarzem? Bóg, który przez Słowo i Mądrość leczy i ożywia. (…)

Jeżeli to, człowiecze, rozumiesz i żyjesz w czystości, świętości i sprawiedliwości, możesz Boga oglądać. Ale przedtem musi w twoim sercu zjawić się wiara i bojaźń Boża. Wówczas to pojmiesz. Gdy zzujesz z siebie śmiertelność i obleczesz się w nieśmiertelność, wtedy zobaczysz Boga w tej mierze, w jakiej na to zasłużyłeś.”

(św. Teofil z Antiochii, Do Autolika, II w.)