Codziennie mogę obserwować, to o czym pisał C. S. Lewis , że wiara pomaga panować nad swoimi wadami tym, nad którymi wady przejmują kontrolę. Ci ludzie bywali bywają trudni dla innych, ale bez wiary byliby jeszcze gorsi.

Jednym z podstawowych argumentów osób, które krytykują Kościół jest zarzut, że wiara nie przemienia takich ludzi. W związku z tym należy dać sobie spokój z praktykowaniem chrześcijaństwa. To zarzut nieprawdziwy, bo jaki byłby ten ktoś, gdyby się nie modlił i nie chodził do kościoła?

Lewis pisze również, że ateista może być etycznie doskonalszy od niejednego człowieka wierzącego, może o wiele lepiej radzić sobie ze swoimi wadami. Gdyby jednak odkrył wiarę, znalazłby siłę, która pozwoliłaby mu żyć w jeszcze doskonalszy sposób. Tej tajemniczej mocy, jaką rodzi wiara, możemy doświadczać w wspólnocie Kościoła.

Tak się składa, że w Ewangeliach, które w liturgii są przewidziane na niedzielę w czerwcu i lipcu (w roku B) możemy dostrzec różne aspekty tajemnicy Kościoła. Jest w Kościele coś bardzo małego, wręcz lichego, jak ziarnko gorczycy, z czego jednak przez wieki rodzi się wielkie dobro. W najgorszych czasach, w których mogłoby wydawać się, że Kościół za chwilę przestanie istnieć, Bóg wbrew wszystkiemu powoływał ludzi, których świętość przemieniała innych, przynosząc im nadzieję.

Małe i liche ziarno

To małe i liche ziarno gorczycy sprawia również, że w życiu tych, którzy je przyjmują dzieją się rzeczy wielkie. Prawdę o Kościele możemy też dostrzec w Ewangelii o burzy na jeziorze. Często ta Ewangelia była interpretowana w odniesieniu do Kościoła, który w ciągu wieków zmagał się z różnymi burzami. Wychodził z tych burz zwycięsko tylko dlatego, że w łodzi Kościoła był Chrystus.

Tajemnicę Kościoła możemy zobaczyć w Ewangelii o kobiecie uzdrowionej z upływu krwi. Krew w Piśmie św. oznacza życie. Z tej opisanej w Ewangelii kobiety uchodziło życie. Również dzisiaj wielu osobom, które w Kościele w sposób niewidoczny dla innych dotykają Jezusa, zostaje uratowane uchodzące z nich życie.

Tajemnice Kościoła możemy dostrzec w Ewangelii o odrzuceniu Jezusa w Nazarecie. Kościół jest odrzucany dzisiaj nie tyle dlatego, że postępowanie niektórych jego członków jest złe. Powodem odrzucenia są raczej prawdy, które w Kościele są głoszone. Prawdy te dla wielu są twarde i niewygodne, dlatego też odrzucane. Oczywiste podobieństwo do Kościoła możemy dostrzec w Ewangelii o rozesłaniu apostołów, czy w katechezie św. Jana Ewangelisty o Eucharystii, która przypomina o tym co jest skarbem Kościoła.

Kościół. Stowarzyszenie?

O.Marie-Dominique Philippe OP napisał, że Kościół można zrozumieć wyłącznie jako pomoc we wzroście wiary, nadziei i miłości. Według o. Marie-Dominique jesteśmy istotami podobnymi do embrionów, potrzebujemy wzrostu, do czego konieczne jest środowiska życia, jakim jest Kościół.

Nasz wzrost dokonuje się wówczas kiedy szukamy w Kościele duchowości. Często niestety patrzymy na Kościół jedynie jak na społeczność, którą możemy opisać socjologicznie.

Dyskutujemy również o nauce Kościoła, z którą zgadzamy się, albo budzi ona nasze kontrowersje. Innym tematem jest problem zła w Kościele, czy postulaty reform, które miałyby sprawić, że Kościół będzie bliższy światu. We wszystkich tych dyskusjach i spostrzeżeniach może być wiele racji. Jednak będą one bezowocne jeżeli nie będą służyć odnajdywaniu w Kościele źródeł, dzięki którym możliwy jest nasz duchowy wzrost.

W sferze duchowej jesteśmy jak embriony, których rozwój jest możliwy tylko w łonie matki. Wzrastamy w łonie Kościoła jeżeli szukamy w nim więzi z Bogiem. Nasz wzrost dokonuje się wówczas kiedy uznamy, że nie posiadamy Boga na własność. Stając się pokorniejsi zaczynamy rozumieć, że naszym najwyższym dobrem jest pozwolić Bogu, żeby to On zdobył nas za własność.

Szpital.

Rabin Harold Kushner opisuje w jednej ze swoich książek sytuację, w której ktoś mówił, że próbował zaangażować się w pracę synagogi, ale spotkał tam zbyt wielu małostkowych hipokrytów. Pokusą, z którą rabin musiał poradzić sobie w takich spotkaniach była odpowiedź, że zaprasza rozmówcę, gdyż znajdzie się tam miejsce dla jeszcze jednego hipokryty.

Zamiast takiej odpowiedzi Kushner starał się wyjaśnić, jak to też słyszymy w odniesieniu do Kościoła, że synagoga, która przyjmowałaby tylko świętych, to tak jak szpital, który przyjmowałby tylko zdrowych. Byłoby to miejsce znacznie bardziej miłe i przyjemniejsze, ale czy byłoby prawdziwe?

Kościół naprawdę jest piękny i młody. Piękność oblicza Kościoła jest chyba najwyraźniej widoczna z perspektywy konfesjonału. Wielokrotnie wychodziłem z konfesjonału poruszony, widząc jak różne osoby zmagając się ze sobą, pokonując nieraz swoje grzechy i słabości, stają się duchowo piękne. Nawet nie wiedziały one, że w swojej przemianie szybko przemierzają długą drogę i w coraz większym stopniu noszą w sobie światło samego Boga.

Zachwyt czy obrzydzenie?

Pamiętam rozmowę jaką miałem przed laty z ks. Józefem Tischnerem. Zadałem mu wówczas pytanie o zło w Kościele. Ks. profesor w charakterystyczny dla siebie sposób odpowiedział, że z Kościołem jest jak z małym dzieckiem. Można na to dziecko patrzeć w taki sposób, że będzie budzić ono zachwyt. Dzieci mają w sobie tyle dobra i piękna, że ich rodzice stają się dzięki nim lepsi i piękniejsi. Dziecko, kiedy się na nie patrzy, rozbraja ze złych emocji. Sprawia, że na twarzach pojawia się radość. Można też patrzeć na dziecko z perspektywy zawartości nocnika. Wówczas nie pojawi się radość, zachwyt ani żadne inne wzniosłe uczucia…

Chwała Bogu. Jestem grzesznikiem!

Kościół jest święty świętością Boga i ciągle potrzebujący oczyszczenia gdyż jesteśmy w nim my, grzeszni i słabi ludzie. Kardynał Ratzinger we „Wprowadzeniu do chrześcijaństwa” pisze, że Kościół jest ucztowaniem Jezusa z grzesznikami. W Ewangelii Jezus nie pogardza grzesznikami, ale przyjmuje od nich zaproszenie na ucztę. W Kościele Chrystus siada z nami, ludźmi grzesznymi, do stołu i jak pisze Ratzinger, w tej tajemnicy Kościoła, Bóg oddaje się ludzkiemu zmiłowaniu. Jest to zdumiewająca perspektywa. Bóg oddaje się naszemu zmiłowaniu chociaż wie, że często tego zmiłowania zabraknie. Jednak nie zniechęca się i ciągle w historii świata i w naszej osobistej historii życia powraca tam gdzie rezygnowaliśmy z Jego obecności. Jest tak dlatego, że jak pisze Adrienne von Speyr, Kościół jest wspólnotą grzeszników, których kocha Bóg. Jego miłość nie jest zmiennym uczuciem. Jej warunkiem nie jest też nasza bezgrzeszność. Bóg po prostu kocha. Nie potrafi nie kochać. Dlatego ciągle siada w Kościele do stołu i ucztuje z grzesznikami. Staje się w ten sposób dla nich ( dla nas) szansą na przemianę.

Paradoksem jest również to, że Kościół został zbudowany na św. Piotrze i św. Pawle. Pierwszy był zdrajcą, a drugi mordercą. Piotr zaparł się Jezusa trzy razy, Paweł brał udział w zamordowaniu Szczepana. Możemy dostrzec w Kościele piękno i niewinność małego dziecka, ale też zmiłowanie Boga, który przygarnia do siebie ludzi z życiorysem św. Piotra i Pawła i innych im i nam podobnych.

Każda próba stworzenia w historii Kościoła tylko czystego, składającego się z wyłącznie z ludzi bezgrzesznych, kończyła się niepowodzeniem. Nie mamy sami z siebie siły, żeby samych siebie zbawić. Św. Ireneusz w II wieku napisał, że Kościół jest klepiskiem Bożym, pełnym pszenicy wymieszanej z plewami. Może nas to zdanie szokować. Może popchnąć nas do nadgorliwego wyliczania grzechów innych, a niedostrzegania ich w sobie. Jednak póki uznaję w swoim życiu potrzebę duchowego wzrostu i póki widzę swoje grzechy, to pozwalam Bogu, żeby On dokonywał mojej przemiany. Bóg i tylko On potrafi przemienić to co na klepisku mojego życia stało się plewami. Kościół, w którym Bóg jest obecny, gdyż taką złożył obietnicę, jest dla mnie i dla ciebie najpewniejszym przewodnikiem w naszych duchowych przemianach.

Dążymy do ideałów, ale idealni nie jesteśmy i łatwo nam przychodzi pogubić się w naszych wyborach i dążeniach. Bóg w Kościele podaje nam rękę. Dzięki temu Kościół jest niezawodnym przewodnikiem, który pośród trudnej wędrówki naszego życia doprowadzi nas do celu.

Przed niewielu dniami kościół był oblężony… Tu bowiem szukano zbiega, a my staliśmy obok, nie bojąc się wzburzenia siepaczy. Dlaczego? Mieliśmy pewne zabezpieczenie w słowach: Ty jesteś Piotr-Opoka i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a moce piekielne nie przemogą go” (Mt 16, 18). Kościołem zaś nazywa się nie tylko miejsce, ale i obyczaje; nie mury kościoła, ale prawa Kościoła. Gdy chronisz się w kościele, nie w miejscu szukaj schronienia, lecz w przekonaniu. Albowiem Kościół to nie mur i dach, lecz wiara.

Nie mów, że Kościół zdradził tego, który został zdradzony. Nie byłby on bowiem zdradzony, gdyby nie opuścił kościoła. Nie mów, że schronił się i został zdradzony, bo nie Kościół go opuścił, lecz on sam opuścił kościół. Nie wewnątrz kościoła został zdradzony, lecz zewnątrz. Dlaczego opuściłeś kościół? Chciałeś się ocalić? Należało trzymać się ołtarza. Nie mury cię tu zabezpieczały, lecz opatrzność Boska. Byłeś grzesznikiem? Bóg cię nie odprawia. Przyszedł bowiem wzywać do pokuty nie sprawiedliwych, lecz grzeszników (Mt 9, 13). Jawnogrzesznica została zbawiona, skoro objęła nogi Pana. Wszak słyszeliście, co dziś odczytano?

Mówię to dlatego, żebyś nigdy nie wahał się uciekać do kościoła. Zostań w kościele, a Kościół cię nie zdradzi. A jeśli uciekasz z kościoła, Kościół nie ponosi winy. Gdy bowiem będziesz wewnątrz, wilk nie wejdzie; jeśli zaś wyjdziesz, zwierz cię pochwyci, ale winna temu nie zagroda, tylko twoja małoduszność.

Nic nie dorównuje Kościołowi. Nie wspominaj mi o murach i broni! Mury bowiem z czasem upadają od dawności, a kościół się nigdy nie starzeje. Mury burzą barbarzyńcy; Kościoła nawet demony nie pokonują. A że te słowa nie są przechwałką, świadectwo dają dzieje: Ilu ludzi walczyło z Kościołem, ilu z tych co walczyli, zginęło? A Kościół wzniósł się ponad niebiosa, Kościół ma taką wielkość, że zwalczony zwycięża, z zasadzek wychodzi cało, znieważony – bardziej jaśnieje, odbiera rany – a nie upada od nich, miotany bałwanami – nie tonie, porwany burzą – nie rozbija się, mocuje się – ale nie ulega; walczy – ale nie bywa zwyciężony…

Nie trzymaj się z daleka od Kościoła, bo nie ma nic silniejszego od Kościoła. Kościół jest twoją nadzieją, Kościół twym zbawieniem, Kościół twą ucieczką. Jest on wyższy od nieba szerszy od ziemi; nigdy się nie starzeje, zawsze kwitnie młodością. Dlatego Pismo Święte, wskazując jego trwałość i niewzruszoność, nazywa go skałą; wskazując niewinność, nazywa go dziewicą; dla wspaniałości nazywa go królową, dla pokrewieństwa z Bogiem – córką; dla obfitości potomstwa nazywa – dawniej bezpłodną – rodzicielką siedmiu.

Tak rozliczne daje mu imiona, by pokazać jego szlachetność. Wszak i jego Pan ma wiele imion: nazywa się drogą, nazywa się życiem, nazywa się światłem, nazywa się ramieniem, nazywa się przebaczeniem, nazywa się fundamentem, nazywa się bramą, nazywa się bezgrzesznym, skarbem, Panem, Bogiem, Synem Jednorodzonym, postacią Boga, obrazem Boga… Czy jedno imię nie wystarcza dla przedstawienia całego? Bynajmniej, ale dlatego tysiączne są jego imiona, abyśmy o Bogu dowiedzieli się przynajmniej odrobinę.”

( św. Jan Chryzostom)