Wujku!
Jedno z genialnych opowiadań Mrożka, zatytułowane „Koegzystencja”, przedstawia proboszcza, który wróciwszy pewnego wieczoru do swojego mieszkania na plebanii, zastał tam siedzącego w fotelu diabła w czerwonej, dżokiejskiej czapeczce.
Ksiądz chciał natychmiast diabła wyrzucić, ale po ciężkich trudach dnia czuł się zbyt zmęczony. Po tym pomyślał sobie, po co właściwie go wyrzucać? Przecież gdy diabeł siedzi u niego na plebanii, nie kusi jego owieczek, niech więc siedzi w fotelu. Lepiej, żeby był u proboszcza bezczynny, niż jakby miał prowadzić do zguby parafian. Diabeł nie sprawiał żadnego kłopotu.
Kiedy nie był pytany, nie odzywał się, a ksiądz przecież nie wchodził z nim w dyskusje. Zły zachowywał się jak wierny, dobrze wychowany pies, z tą tylko różnicą, że nie potrzebował żadnego starania i opieki. Taki stan rzeczy trwał przez jakiś czas. Niespodziewanie w parafii zjawił się biskup. Gdy po nabożeństwie biskup chciał wejść na plebanie, proboszcz przekonany, że nie uniknie skandalu, w myślach przeklinał diabła i swoją lekkomyślność.
Przeczuwając nieuchronną kompromitację wprowadził biskupa na plebanię. Ku wielkiemu zaskoczeniu proboszcza okazało się, że diabła nie było w fotelu, gdzieś zniknął. Na stole leżała tylko czerwona dżokiejska czapeczka. Kiedy biskup, widząc czapeczkę, z niemym zapytaniem spojrzał na proboszcza, ten zmieszany powiedział, że czapeczka należy do siostrzeńca, który czasami go odwiedza. Przecież gdyby powiedział, że należy do niego również by skłamał. Biskup ze zrozumieniem pokiwał głową, pochwalił proboszcza za jego pracę i wyjechał. Kiedy już proboszcz został sam w swoim mieszkaniu, nagle z szafy wyszedł diabeł i otwierając szeroko ramiona zawołał triumfalnie: Wujku!
Dobrze wychowany pies
Często nie mamy wpływu na zło, którego jesteśmy świadkami. Nasi bliscy wikłają się w grzechy, które sprawiają nam ból. Wchodząc w grzech nierzadko liczą nie tylko na naszą wyrozumiałość, ale również aprobatę zła, które wybrali. Również w naszym życiu mogło być tak, że sami siebie okłamywaliśmy wybierając zło. Staraliśmy się wówczas przekonać samych siebie, że nasz grzech nie jest w końcu taki wielki, że musieliśmy postąpić tak jak postąpiliśmy, gdyż nie mieliśmy innego wyboru. Zresztą ten nasz konkretny grzech, w innej hipotetycznej perspektywie, grzechem nie jest, jest tylko może mniejszym złem. Wyjaśnienia jakie stosujemy, aby usprawiedliwić zgodę na grzech mogą być nawet zaskakujące. Tak jak u Mrożka, grzech może być jak „dobrze wychowany pies, z tą tylko różnicą na swoją korzyść w porównaniu z psem, że nie potrzebuje żadnego starania i opieki”.
Grzech to zawsze …grzech.
Jakiś czas temu, pewna pani zrobiła mi niesympatyczną scenę, protestując przeciwko temu, że jej dorosła córka, żyjąca od lat w nieformalnym związku, bez jakichkolwiek przeszkód do zawarcia ślubu kościelnego, nie może przystępować do komunii św. Pani mówiła o niesprawiedliwości i braku wrażliwości Kościoła. Moje tłumaczenie sytuacji, którą dobrowolnie wybrała jej córka, okazywały się skrajnie nieskuteczne. Pani przestała mieć pretensję do Kościoła, dopiero wówczas kiedy powiedziałem, że jej córka żyje w grzechu i dlatego nie może przystępować do komunii. Mam nadzieję, że to mocne nazwanie sytuacji jaką wybrała jej córki, było dla matki błogosławieństwem, gdyż stało się szansą na dostrzeżenie duchowej kondycji jej córki.
Na różne sposoby możemy zgadzać się na koegzystencję zła. Czasami próbujemy nawet wmawiać sobie, że to niechrześcijańskie albo nieludzkie, abyśmy się na nie zgodzili. Jesteśmy słabi, Bóg jest przecież miłosierny i zrozumie nasz zły wybór.
Dzisiejsza Ewangelia opowiada o wyrzuceniu złego ducha z opętanego, który był w synagodze. Człowiek ten był w religijnej wspólnocie, chodził do synagogi, słuchał słowa Bożego jednak prawdopodobnie nikt nie wiedział w jak ciężkim jest położeniu. Zapewne modlił się i mógł nawet uchodzić za pobożnego. Dopiero przyjście do synagogi Jezusa ukazało jego dramatyczny stan.
Pomimo oznak pobożności życie opętanego było zamknięte na Boga. Opętany koegzystował z jakimś złem. Żył również we wspólnocie, która stała się dla niego kamuflażem, a nie miejscem wzrastania. Dla diabła nie jest wcale najważniejsze abyśmy nie byli religijni. Ważniejsze dla niego jest to by nasza religijność była religijnością bez Boga, albo byśmy trwając w Kościele czy jakiejś wspólnocie nie nawracali się.
Bywa, że przyczyną czyjegoś zniewolenia przez złego ducha nie jest wcale uwikłanie w okultyzm, ale nienawiść do kogoś, zdrada małżeńska, czy jakiś inny poważny grzech. Nasze zaciekawienie budzą zjawiska, które dzieją się w czasie egzorcyzmów, a jednocześnie trudno nam często uznać, że większym zniewoleniem przez demona może być, trwanie w jakimś grzechu. Dla kogoś z nas dzisiejsza Ewangelia może być bolesna, gdyż ukaże mu jego faktyczny zły stan. Jednak odczuwany wówczas ból będzie bólem nadziei, bólem w którym rodzi się nowa, prawdziwa relacja do Boga.
Opętany z dzisiejszej Ewangelii potrzebował spotkanie z Jezusem, aby przekonać się, że jest zniewolony złem. Zjawiska, które działy się na oczach Żydów będących w synagodze, mogły budzić ich przerażenie. Sam opętany mógł bardzo cierpieć podczas egzorcyzmu Jezusa. Obecność Jezusa wywołała krzyk i ból. Jednak znacznie gorszy od tego był stan w jakim opętany człowiek znajdował się wcześniej. Bez spotkania z Chrystusem również wspólnota, do której należał byłaby dla niego dalej miejscem degradacji, a nie wzrostu.
Prośmy o łaskę rozeznawania duchów w naszym życiu. Abyśmy potrafili uniknąć sytuacji, w których zło próbuje nas ze sobą oswoić, w których zaczynamy zgadzać się na koegzystowanie z nim.
IV Niedziela Mk 1, 21-28
„A teraz – powiedział – posłuchaj o wierze. Dwaj aniołowie towarzyszą człowiekowi: anioł sprawiedliwości i anioł złego. A jakże Panie, poznam – spytałem – ich działanie, skoro obaj aniołowie są przy mnie? Słuchaj – odrzekł – a zrozumiesz.
Oto anioł sprawiedliwości jest czuły, wstydliwy, cichy, spokojny. A więc jeśli on wstąpi do serca twego, będzie natychmiast rozmawiał z tobą, o sprawiedliwości, o czystości, o świętości, o wstrzemięźliwości i o wszystkich uczynkach sprawiedliwych, i o wszelkiej cnocie wspaniałej. Jeśli to wszystko wejdzie do serca twojego, wiedz, że anioł sprawiedliwości jest z tobą. Oto dzieła Anioła sprawiedliwości. Zawierz tedy jemy i dziełom jego.
A teraz przypatrz się dziełom anioła złego. Przede wszystkim jest on zapalczywy, pełno w nim goryczy, jest niemądry, dzieła jego są złe i przywodzą sługi Boże do przewrotności. A więc jeśli on wstąpi do serca twego, poznaj go po jego dziełach. Panie – rzekłem – nie wiem jak go rozpoznać. Słuchaj – powiedział – jeśli w tobie wzbierze zapalczywość albo gorycz, wiedz o tym, że on jest w tobie. Tak samo, jeśli wejdzie do serca twego pragnienie czynów niepohamowanych, zbytek w jedzeniu i piciu, częstych biesiadach i rozmaitych rozrywkach niepotrzebnych, pożądanie niewiast i bogactw, wielka pycha, samochwalstwo i wszystko, co do tego zbliżone i temu podobne – wiedz o tym, że anioł złego jest w tobie. A zatem skoro poznałeś działa jego, odstąp od niego i w niczym mu nie wierz, bo dzieła jego są złe i szkodliwe dla sług Bożych.” (Hermas)