Uroczystość Chrystusa Króla. Mt 25, 31-46

Hojność miłości

Dzisiejsza Ewangelia przypomniała mi opowieść o żebraku, który żebrał chodząc od drzwi do drzwi wzdłuż wiejskiej drogi. Aż tu niespodziewanie na drodze pojawił się powóz królewskiego syna. Żebrak już widział sowitą jałmużnę, którą niebawem dostanie.

Powóz się zatrzymał. Syn króla zwrócił się do żebraka z pytaniem:

-Co możesz mi dać? W jednej chwili marzenia o królewskiej jałmużnie prysnęły. Żebrak posmutniał, ale nie mógł przecież odmówić synowi królewskiemu. Poszperał w torbie, przejrzał swoje “skarby”. Na dnie znalazł maleńkie ziarenko. Tak. To mógł dać. Wyciągnął je i położył na dłoni proszącego.

Wieczorem przeglądał uzbierane w ciągu dnia „skarby”. I oto, ku jego zdziwieniu, na dnie torby znalazł ziarnko. Prawie jak to, które dał – jednak to ziarenko było ze złota. Wtedy zrozumiał swój błąd. Gdyby tylko dał więcej….

Dzisiejsza Ewangelia o sądzie ostatecznym, na którym Syn Człowieczy sądzi z miłości i przypomina, że dobro nie umiera. Dobro do nas powróci oczyszczone i przemienione. Czyny miłości i miłosierdzia są darami, które nieświadomie składamy w dłonie Boga. To właśnie one w nowej formie zostaną nam zwrócone.

Kto kogo obdarował?

Czytając dzisiejszą Ewangelię można zadać pytanie kto kogo obdarował? Czyny miłosierdzia były najlepszym prezentem jaki mogli sprawić sobie ci, którzy wyświadczyli je potrzebującym. Czyniąc dobro, budowali swoje szczęście. Miłosierdzie jest lekarstwem na smutek, lęk, zniechęcenie. Te uzdrawiające moce miłosierdzia sprawdziły się w życiu pewnej osoby, która nie radząc sobie z depresją postanowiła odwiedzać starszą, samotną kobietę.

Ku radości tej żyjącej w samotności pani, przychodziła do niej często. Picie herbaty stało się rytuałem, dzięki któremu obie te osoby mogły się lepiej poznać i zaprzyjaźnić. Po jakimś czasie ta sama osoba, pogrążona jeszcze do niedawna w depresji zauważyła, że te „herbaciane” spotkania ograniczyły jej smutek i przywróciły nadzieję. Ofiarowany samotnej kobiecie czas, stał się uzdrawiającym darem dla niej samej.

Miłosierdzie

Wyświadczając komuś dobroć często nie będziemy musieli czekać na nagrodę w wieczności, ale doczekamy się jej już tutaj. W takich sytuacjach odpowiedź na pytanie kto kogo obdarował nie jest wcale jednoznaczna, gdyż często zaskakująco wiele otrzymuje ten, kto bezinteresownie pomaga innym.

Czyny miłosierdzia mają moc tworzenia. W dzisiejszej Ewangelii tworzą nową rzeczywistość zbawionych w niebie. Często jednak tworzą nową rzeczywistość już tutaj na ziemi. Przypomina mi się skomplikowana sytuacja w pewnej rodzinie, gdzie dzięki udzielonej pomocy udało się uratować ojca od rozpaczy, a być może nawet od samobójstwa.

Miłosierdzie ma moc rozwiązywania zniewalających więzów bezsilności. Tworzy nowe relacje i ukazuje perspektywy nadziei.

Sędzia w dzisiejszej Ewangelii nie pyta o wiarę. To pytanie nie pada, co nie znaczy, że nie jest ono istotne. Brak pytania o wiarę może nam uświadomić, że miłosierdzie nie jest związane z wyznaniem. Nie można być podejrzliwym wobec dobra, które czyni ktoś kto nie podziela naszej wiary, albo jest niewierzący. Czynione dobro jest pierwszym wyznaniem wiary. Może być też aktem wiary ludzi niewierzących w Boga. Dobro jest zawsze czymś pięknym. Miłosierdzie, jako dobro wymagające trudu, jest czymś zaskakującym.

Miłosierdzie w świecie nastawionym na sukces i broniącym się przed innymi asertywnością bywa czymś budzącym zdumienie, ale też i otwierające na innych zaciekawienie.

Czyniąc miłosierdzie nie chodzi tylko o to, aby nakarmić, napoić, odziać itd. Nie chodzi tylko o techniczne rozwiązywanie cudzych problemów i sprawne zaspakajanie ich potrzeb. Często ważniejsze od tego będzie samo spotkanie, popatrzenie w oczy, usłyszenie tego co ktoś chciałby powiedzieć.

Potrzebującym miłosierdzia może być ktoś kto jest bardzo blisko. Kimś takim może być na przykład ktoś z kim mieszkam w jednym domu, czy z kim łączą mnie więzy krwi, a kogo niestety pomijam i nie dostrzegam jego cierpienia. Naprawdę szlachetnym zadaniem jest zaradzanie potrzebom tych, którzy się źle mają. Bardzo ważne w tym zadaniu jest to aby usłyszeć czyjeś krzyczące z samotności i bólu puste serce.

Samo słowo “miłosierdzie” zawiera w sobie inne słowo “miłość”. Miłosierdzia nie da się po prostu “osiągnąć” bez miłości. I o tę miłość nieustannie Boga prośmy.

„I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.” 1 Kor 13, 3