Niedziela Chrztu Pańskiego. Mk 1, 6b-11
Drogocenne okruchy
Bardzo głęboko utkwił mi w pamięci obraz małego wygłodzonego chłopca sprzed wielu lat. Był on tak bardzo głodny, że kiedy posadzono go przy pustym stole, na którym wcześniej znajdował się chleb, z niebywałą delikatnością i w skupieniu zbierał okruszyny, które pozostały po posiłku. Okruszyny chleba były dla niego drogocennymi znaleziskami, które trzeba zebrać uważając, żeby nie zagubić nawet najmniejszego z nich.
Myślę, że ten przejmujący obraz może pomóc nam zrozumieć czym będzie zmartwychwstanie naszych ciał. Bóg z niewyobrażalną delikatnością pozbiera wszelkie „okruchy”, które po nas pozostaną. Nie dopuści, aby cokolwiek się zmarnowało. Z miłości zachowa, każdy dobry ślad jaki po nas pozostanie. Nie zgodzi się, aby śmierć zatarła te ślady. Swoją mocą ocali wszystko czym byliśmy.
Tajemnica ciał zmartwychwstania jest opowieścią o kimś kto kocha miłością szaloną i niewyobrażalną. Bez prawdy, że Bóg nas kocha nie zrozumiemy tej tajemnicy. Bóg jest zakochany w nas całych, we wszystkim czym byliśmy i czym jesteśmy. Zostaniemy wyzwoleni z każdego przejawu grzechu i śmierci. Nie da się zrozumieć zmartwychwstania bez miłości Boga. Bez niej jest ono tylko jakimś dziwacznym, niepotrzebnym, trudnym do zrozumienia technicznie procesem. Bóg naprawdę kocha z niebywałą konsekwencją i nie zgodzi się nawet z najdrobniejszym skażeniem nas przez śmierć.
Przemiana totalna
Sam, niechętny chrześcijaństwu Voltaire, stwierdził, że zmartwychwstanie nie jest dla Boga jakimś technicznym problemem. Ten, który stworzył człowieka bez trudu może podnieść go z prochu śmierci. Wielokrotnie w ciągu życia nasze ciała zmieniają się tak dalece, że nie pozostaje z nich nic czym były wcześniej. W zmartwychwstaniu nie chodzi o powrót do jakiegoś momentu i stanu z naszego życia, ale o totalną przemianę i przebóstwienie. Pomiędzy naszym obecnym ciałem, a ciałem przyszłym będzie jakaś tajemnicza ciągłość, ale też niebywała różnica. B
ędzie to to same nasze ciało, ale jednocześnie zupełne inne. Św. Paweł pisze o tej ciągłości i różnicy w następujący sposób:
„Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wcześniej nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem… Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne… Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność (1 Kor 15, 35-37. 42. 53).”
Zmartwychwstanie nie jest jakąś łamigłówką biologiczno – fizyczno – chemiczną zakładającą odwrócony proces rozkładu, ale prawdą o pełnej miłości i wszechmocy niezgodzie na śmierć. Bóg jest zakochany w nas całych i nie zgodzi się, żeby cokolwiek z nas uległo zatraceniu.
To zakochanie Boga w nas całych jest również widoczne w dzisiejszej Ewangelii. Nie jest to Ewangelia o naszym chrzcie. Źródło naszego chrztu bije w tajemnicy krzyża i zmartwychwstania Chrystusa. W naszym chrzcie zostaliśmy zanurzeniem w śmierci Chrystusa. „Zobacz, gdzie jesteś ochrzczony, skąd pochodzi chrzest, jeśli nie z krzyża Chrystusa, ze śmierci Chrystusa” (św. Ambroży). Ewangelia o chrzcie Jezusa w Jordanie ukazuje Go jako solidarnego z grzesznikami.
Jezus przyjmuje chrzest nawrócenia od Jana Chrzciciela wraz z nimi. Obmywająca ciało woda chrztu Jana była znakiem pokuty i pragnienia, aby całe życie zostało objęte Bożym miłosierdziem. Jezus przyjmujący chrzest z grzesznikami jest zapowiedzią, że przemieniająca moc Bożego miłosierdzia obejmie nawet obmywane na znak pokuty ciało.
Nie tylko Duchem
Nie jesteśmy tylko duchem. Ciało nie jest jedynie dodatkiem do duszy. Stworzone przez Boga ciało jest naznaczone grzechem pierworodnym. Traci ono swoje piękno przez złe wybory. W zmartwychwstaniu również ono zostanie przemienione i przebóstwione. Bóg zmiłuje się nad wszystkim czym byliśmy i czym jesteśmy. Ważne byśmy potrafili już teraz otwierać naszą cielesność na to uzdrawiające i przebóstwiające działanie Boga, które w tajemnicy sposób dopełni się w naszym zmartwychwstaniu. Zapraszajmy do tych sytuacji i relacji, w których nie radzimy sobie ze swoim ciałem, w których nasze ciało jest narzędziem grzechu.
„ Poganie i Samarytanie tak mówią do nas: Gdy człowiek umrze, rozpadnie się i przejdzie całkowicie w robaki, które również giną. Skoro takiemu zniszczeniu podlega ciało, jakże ono wstanie z martwych. Rozbitków na morzu zjadają ryby, a one też będą zjedzone. Niedzwiedzie i lwy miażdżą nawet kości przeciwników, orły i kruki pożerają pozostawione w polu zwłoki i odlatują potem na wszystkie strony świata. W jaki sposób zbiorą się cząstki ciała? Jeden bowiem z tych drapieżników skończy swe życie w Indii, drugi w Persji, inny w Gocji. Niejedni zostają spaleni, a deszcze i wiatry roznoszą ich popiół. Jak tedy złączą się ich razem ich szczątki?
Dla ciebie maleńkiego i słabego człowieka, Indie są daleko od Gocji a Hiszpania od Persji. Ale dla Boga, który w swej dłoni trzyma całą ziemię, wszystko jest bliskie. Nie posądzaj Boga o niemoc, mierząc Go swoją małością, lecz myśl o Jego sile! (…)
Jeśli Bóg z niczego nas stworzył, czyż nie potrafi nas już do bytu powołanych po naszym rozpadnięciu się znów zbudzić.” (św. Cyryl Jerozolimski)