XXXIII Niedziela Zwykła, Ewangelia (Mt 25, 14-30)

Życie nieudane, życie święte

W dziejach Kościoła było wielu świętych, których życie, jedynie z perspektywy ludzkiej, powinno być nieudane.

Bez szczególnych zdolności, słabego zdrowia, z przeszłością napakowaną grzechami. Trudno byłoby sobie wyobrazić, jak mieliby pokonać takie przeszkody, jak wyjść z sytuacji, która raz za razem niosła ze sobą brzemię przeszłości, konsekwencje słabości.

Rozpustnik św.Augustyn, morderca abba Mojżesz, alkoholik Matt Talbot. To tylko kilku świętych z małymi szansami na święte życie.

Gdyby ci ludzie poddali się rozpaczy, gdyby przekreślili swoje szanse na świętość, gdyby skupili się na przeszłości czy braku talentu zaprzepaściliby szansę na piękne duchowe życie.

O wygranym i przegranym życiu jest dzisiejsza Ewangelia. Słudzy, którym pan przekazał talenty symbolizują tych, którzy swoje życie wygrali. Sługa, który otrzymał jeden talent i go zakopał oznacza tych, którzy z lenistwa lub lęku zmarnowali szansę sensownego przeżycia swojego życia.

Często tłumaczy się dzisiejszą Ewangelię jako zachętę do rozwoju różnych uzdolnień i darów jakie posiadamy. Upraszczając można by powiedzieć: ucz się języków, naucz się gry na skrzypcach, rozwijaj swoje zainteresowania naukowe i sportowe itd.

Mam Talent! I co z tego?

Talenty, o których mowa w przypowieści, nie są jednak zdolnościami językowymi, wokalnymi, sportowymi, czy jakimikolwiek innymi.

To nie cudowne dzieci i wybitnie uzdolnione jednostki z programu „Mam talent”, chociaż często tak o nich myślimy. Te różne zdolności i dary mogą pomóc w życiu, jednak nie one decydują czy sensownie je kształtujemy.

Talent to starożytna miara wagi. Aby zarobić jeden talent przeciętny robotnik w Palestynie musiałby pracować od 15 do 20 lat. Sługa, który miał jeden talent z lenistwa i lęku zakopał go w ziemi tzn. zmarnował szansę aby żyć mądrze i pięknie. Zamknięty w apatii dał się zwieść pokusie, że okoliczności jego życia są zbyt trudne i skomplikowane, aby mógł mieć wpływ na to jak będzie wyglądało to jego życie. Sługa ten mógł się czuć gorszy od innych, pokrzywdzony, zlekceważony, niesprawiedliwie potraktowany. Mogło mu się wydawać, że w porównaniu z innymi, startuje z przegranej pozycji i żadna siła nie jest w stanie przynieść mu w życiu wygranej.

Niezależnie od tego co cię spotkało, jakie masz zdolności i jak poważne błędy popełniłeś, masz wpływ na to jak będzie wyglądało twoje dalsze życie. Ewangelia roztacza przed nami perspektywę, że nadzieja jest zawsze możliwa. Nasze ograniczenia i dawne grzechy nie są przeszkodą dla działania Boga w naszym życiu. Nie będziemy sądzeni z ilości tego co osiągnęliśmy, ale z miłości jaką się w życiu kierowaliśmy.

Nasze ograniczenia, biedy i skutki naszych grzechów mogą pomagać nam odkryć talenty, których do tej pory w sobie nie dostrzegaliśmy. Mogą stać się talentami zmuszającymi nas do nadania większego sensu temu w jaki sposób żyjemy.

Zabójstwo. Złe dobrego początki.

Jednym z przykładów życia, które nie miało prawa skończyć się dobrze jest siostra Benigna, a wcześniej Stanisława Umińska. Najzdolniejsza aktorka młodego pokolenia, tak mówiono o niej po sukcesie ról w Nie – boskiej komedii Dantego i Śnie nocy letniej Szekspira. Kilka lat po sukcesie poznaje Jana Żyznowskiego, malarza, prozaika i krytyka. Zaręczają się. W niecały rok później spełnia jego prośbę i strzela do chorego na raka wątroby Żyznowskiego w paryskim szpitalu. Narzeczony ginie, zgdodnie z własnym życieniem. Sąd francuski uniewinnia aktorkę. Bierze pod uwagę okoliczności zabójstwa. Umińska zaczyna pomagać chorym w szpitalach.

Po powrocie do Polski widziano ją jak na kleczkach chodzi do pobliskiego kościoła. Ludzie, którzy jej nie znali mieli ją za obłąkaną. Jej zachowanie było jednak niebywale trzeźwym przeżywaniem skruchy. Było znakiem pokuty, której pragnęła. Starając się nadać sens swojemu życiu, wstąpiła do nowo powstałego zgromadzenia sióstr benedyktynek samarytanek. Jako siostra Benigna prowadziła dom w Henrykowie, w którym pomagała dziewczętom znajdującym się w nędzy moralnej.

Stanisława Umińska na sali rozpraw, Paryż 1925

Czy ludzie zrozumieli, że zrobiła źle, czy widzieli jej żal? Czy wyraźnie okazała skruchę? To pytanie stawiała sobie przez całe zakonne życie. Bez tego żalu i skruchy nie byłoby tego dobra, które świadczyła kobietom. Kobietom, których życie było katastrofą, albo do takiej katastrofy prowadziło. Tragedia, zło, którą sama przeżyła, pomogło jej sensownie kształtować swój los.To, że stała się życiową bankrutką spowodowało w niej niezgodę na życiowe bankructwo innych.

Dobra nowina o naszych życiowych katastrofach jest taka, że mogą stać się one początkiem budowania lepszego, sensowniejszego życia. Mogą zmusić nas one do tego, aby dalsze życie nie było po prostu mierne.

Jeżeli pozwolimy Bogu, aby działał w tym, co dla nas najtrudniejsze, może On sprawić, że nawet na “nawozie”  naszych grzechów wyrośnie nowe życie. Ruiny naszego życia, powstałe na skutek naszych złych decyzji, mogą zostać odbudowane zaskakując nas pięknem, którego się nie spodziewaliśmy.

Porażka najlepszą szansą

Ktoś kto zmagając się z depresją, próbuje kształtować swoje życie, pokonuje siebie na co dzień bardziej niż ten, kto może trudząc się znacznie, osiągnął jakiś życiowy sukces. Trud tego pierwszego i praca jaką musi ze sobą wykonać jest relatywnie większa niż trud i zabieganie „człowieka sukcesu”. Pierwszym talentem jest czas. Na tyle na ile potrafisz napełniaj go dobrem i miłością, a wszystko pomyślnie się skończy.

Prośmy o laskę dobrego kształtowania naszego życia i o mądre przeżywanie sytuacji, w których ponieśliśmy życiowe porażki.

 

„Kto bowiem posiada miłość, otrzyma również inne dary. Kto zaś nie ma miłości, utraci również te dary, o których sądził, że je posiada” św. Grzegorz Wielki

„Bramy Jerozolimy będą odbudowane z szafiru i ze szmaragdu, a wszystkie mury twoje z drogich kamieni. Wieże Jerozolimy będą zbudowane ze złota, a wały ochronne ze szczerego złota. Ulice Jerozolimy wyłożone będą rubinami i kamieniami z Ofiru” Tb 13, 17b


Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:

«Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i, rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.

Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”».