XXV (Mt 20, 1-16a)

O poranku

Nic lepszego nie mogło mnie spotkać niż to, że zostałem chrześcijaninem. Najważniejszym dniem w moim życiu był dzień mojego chrztu. Tę perspektywę możemy dostrzec w przypowieści o robotnikach w winnicy.

Grzegorz Wielki napisał, że „ranek” w dzisiejszej Ewangelii, kiedy zostali najęci pierwsi robotnicy, oznacza dzieciństwo. Większość z nas została ochrzczona właśnie w wtedy.  Od początku naszego życia, bez jakiejkolwiek naszej zasługi, zostaliśmy przez Boga wybrani i ukochani. Jesteśmy umiłowanymi synami i córkami samego Boga. Mamy szczęście, że Bóg wybrał nas o „poranku”.

Zaproszenie

Zaproszenie gospodarza do winnicy jest wywyższeniem, jest zaproszeniem do więzi z Bogiem. Winnica w Biblii jest symbolem kojarzącym się tylko dobrze. Jest to symbol oznaczający dostatek, wybranie, miłość i więź.

Wiara to nie galery

Nasze chrześcijaństwo niestety często przypomina sytuację z anegdoty o małym chłopcu, który pyta się mamy, dlaczego chrześcijanie podobni są do konia? Na pełne zdziwienia pytanie matki dlaczego tak uważa, malec odpowiada, że kiedy chodzi z mamą do kościoła, widzi jak idący na mszę mają zwieszone głowy jak smutny koń, który na polu ciągnie za sobą ciężki pług. Nasza wiara to nie orka w polu, galery. To wybranie , to  przez Boga. W ten sposób należy interpretować wezwanie gospodarza do pracy w winnicy.

Nawet Biblia chcąc opisać życie z Bogiem bywa bezradna. Używa symboli, które tylko po części odsłaniają obietnice szczęścia z Bogiem, gdyż to co należy odsłonić jest nieskończone. Tak też jest z dzisiejszą Ewangelią. Biblia bezradnie próbuje odsłonić tajemnice Boga. Winnica jest skromnym symbolem Bożej Miłości. W ten sposób Bóg zaprasza nas do życiodajnej więzi z sobą.

Bo nie było okazji

Bogu zależy na człowieku. Zrobi On wszystko, aby być z każdym z nas. Obraz tego bezgranicznego zaangażowania Boga to zaproszenie do winnicy pracowników z ostatniej godziny. Kiedy gospodarz pyta ich dlaczego stoją na rynku bezczynnie cały dzień, odpowiadają, że nikt ich nie najął, nie było okazji.

Gospodarz przychodził na rynek przez cały dzień, o różnych porach dnia przyjmował wszystkich, którzy chcieli pracować. Nie chodzi o to, że nie było okazji, oni kłamią, po prostu ich nie było.  Mimo tego gospodarz nie daje za wygraną,  nie spisuje ich na straty.

Jest delikatny, nie wykazuje im kłamstwa, ale zaprasza ich do winnicy. Robotnicy mogli zmarnować swoją szanse.. Mogli zostać na rynku do końca dnia. I my, codziennie, możemy być postawieni w podobnej sytuacji. Bóg może zapraszać nas do jakiegoś dobra. Niektórych może zapraszać do nawrócenia po latach straconego życia. My jednak możemy nie chcieć Boga, możemy zlekceważyć chwile, w których przychodzi, możemy być zajęci złudzeniami, że nasze życie na ziemi nie skończy się nigdy.

Sprawą najwyższej wagi jest pójście za wezwaniem Boga. Najważniejszym zadaniem jest rozpoznanie kiedy On przychodzi. Przejmijmy się głęboko słowami  św. Augustyna:

„Boję się, że gdy Chrystus będzie przechodził obok mnie i ja Go nie zauważę, On może już nie wrócić”.

Pozostali pracownicy patrzyli „złym okiem” na dobroć gospodarza, który wypłacił dniówkę pracownikom ostatniej godziny. Oni byli podejrzliwi i roszczeniowi. NIe chcieli dzielić dobra z tymi, którzy, według nich, na nie nie zasłużyli.

Skandal!

Bywamy podejrzliwi wobec tych, którzy wracają do Boga, albo odnajdują Go według nas zbyt późno, albo mają nie do końca czyste intencje. Czasem chcmy kogoś takiego „docisnąć”, by przekonać się czy jego motywacja nawrócenia jest dostateczna. Czy ma świadomość popełnionego zła? Czy jego żal za grzechy jest wystarczający? Możemy odmawiać komuś nawet prawa do nawrócenia bo przecież był ubekiem, alkoholikiem, zostawił żonę, bo ona zdradziła męża. Przecież ich życie było skandaliczne! Skandalem jest, że mogą być przyjęci przez Boga – to niebezpieczeństwa zaciśniętego jak pięść serca.

Miłosierdzie Boże naprawdę jest nieograniczone, po ludzku może być nawet niesprawiedliwe i gorszące. Czy jesteśmy gotowi zgodzić się na nie dla siebie i dla innych?